Historia mojej bezdomności? Nic szczególnego, życie napisało już wiele podobnyh scenariuszy. Dlaczego? Nie wiem, ale to chyba niezbyt ważne. To nie motyw decyduje o tym czy coś jest zbrodnią czy nie.
Nagle luty, zimno, pełno samochodów, czułem się totalnie zagubiony. Nigdy nie musiałam sobie radzić w takiej sytuacji, nigdy w niej nie byłem, nie umiałem. Nagle huk, ból. Potrącił mnie samochód. Nie wiem co było gorsze ból czy przerażenie. Na szczęście to nic poważnego, ból po jakimś czasie ustąpił. Przerażenie pozostało.
Nauczyłem się sobie jakoś radzić. Wiedziałem gdzie mogę dostać coś do jedzenia, gdzie mogę się schronić przed deszczem i śniegiem. Przez te dwa miesiące tułaczki dokładnie poznałem znaczenie słów „pieskie życie”. Przestałem zupełnie ufać ludziom. Jedni karmili inni przeganiali. Nigdy nie mogłem być pewien jakie intencje ma ten człowiek obok. Do perfekcji opanowałem kwestię czujności i nieufności. Czułem się coraz bardziej zmęczony. Nie mogłem sobie pozwolić na głęboki, relaksujący sen. Musiałem być cały czas czujny. Od zimna i wilgoci zaczynały boleć mnie kości. Pewnie moja tułaczka dalej by trwała, gdyby nie pewni ludzie. Nie wiedziałem czego ode mnie chcą i dlaczego tak często ich widuję w swoim otoczeniu. Dość długo trwała ta zabawa w kotka i myszkę. Słyszałem jak mówią o mnie, że jestem bardzo inteligentny. Aż któregoś ranka przegrałem, żeby wygrać.
Wygrałem poczucie bezpieczeństwa, spokojny sen i pełną miskę. Zacząłem znowu ufać ludziom. Każdego dnia budzę zachwyt moich opiekunów moją urodą i inteligencją. Bardzo szybko się uczę nowych zasad panujących w tym dziwnym miejscu, gdzie jest tyle psów. Jest lepiej, ale wiem, że może być jeszcze lepiej. Dokładnie pamiętam to jak to jest mieć człowieka tylko dla siebie. Czekam na niego. Pomóż mi go znaleźć. Na pewno gdzieś jest. Nie wierzę, żebym musiał zostać tu na zawsze