Piszę do was z ciężkim sercem i łzą w oku. Odkąd pamiętam mój dom był pełen zwierząt. Było zawsze wesoło, wszędzie pełno sierści, piór i trocin. Prawie rok temu pod mój dach trafiły dwie sunie. Dwa dzieciaki, których nikt nie chciał, które ktoś zostawił w lesie. Zupełnie niezrozumiałe dla mnie jak można być takim bezdusznym. Tym bardziej, że sunie zastraszone i nieufne cierpliwie znosiły kolejne badania, leczenie bez cienia agresji. Tylko patrzyły, skrzywdzone przez człowieka, który teraz chciał im pomóc. Przyjazd do domu był spokojny, ale nie łatwy. Sunie prawdopodobnie wcześniej bite nerwowo reagowały na każdy gwałtowniejszy ruch, donośniejszy glos, czy nawet dłuższe spojrzenie. I tak minął prawie rok. Rok ciężkiej pracy, oswajania z człowiekiem, najbardziej z mężczyznami, bo siostry przeraźliwie sie ich bały. Rok obserwowania jak powoli sie otwierają, jak przychodzą same do łaszenia, jak cieszą się nieśmiało na mój powrót do domu…
Moją jedyną rodziną oprócz psiaków jest babcia. Babcia, która niedawno miała udar i okazało się, że teraz wymaga stałej opieki i pomocy. Jest to niestety niemożliwe, żebym poświęciła tyle czasu psiakom na ile zasługują.
Z ciężkim sercem chcę im znaleźć nowy kochający dom….Najlepiej razem, bo to prawdopodobnie siostry. Nie chce żeby ich życie ograniczyło sie do kilkominutowych wyjść i ciągłego przeganiania. Zasługują na miłość…
Krótka charakterystyka
Bora i Luna. Wiek około 1,5 roku. Owczarkowate. Do kolana. Trzymanew bloku. Psy z rodzaju tych mądrych, szybkouczących się, tylko nieufne do obcych. Mnie nie odstępowały na krok. Na pewno potrzebują czasu, żeby się przekonać do nowego opiekuna. W domu czyste, nie przysparzające żadnych problemów, nie niszczące niczego. Na smyczy chodzą ładnie i się słuchają. Psy tolerują, ale lubią też poszczekać. Kota, gołębia pogonią. Ale na zawołanie wracają. Na ludzi lubią szczeknąć. Sądzę, że się po prostu jeszcze boją….Ale są z tych zaczepnoobronnych. Najpierw zaczepiają, a później trzeba ich bronić. Tu ważne takie, a wystarczy sie odwrócić i juz uciekają 🙂
Martwię się. Bo są to psiaczki, które wymagają czasu na oswojenie, na pierwszym spotkaniu z kimś obcym nieufne i szczekające. Co tez ludzi zniechęca (patrząc po moich znajomych) Dlatego zależy mi żeby trafiły na osobę z dobrym sercem i łagodnym podejściem do zwierząt. Patrząc na nie bardziej działa spokój i smakołyk niż krzyk i pasek. One nadal potrafią się skulić jak się człowiek krzywo spojrzy…
Pomogłam im, teraz proszę – pomóżcie i mi…
Grażyna
mój mail redher@wp.pl
tel. 507732751, 881251997