Desperacka ucieczka małej norki…nie obedrą Fredzia ze skóry!

Któregoś pięknego dnia dostałam od mojej zupełnie szalonej znajomej sms-a Wink że znalazła fretkę (!) i czy może mi ją wlepić na jakiś czas (tożsamość tej osoby ze względów bezpieczeństwa została utajniona). A ja jestem wielką miłośniczką tych przegubowych zwierzątek. Nigdy nie zdecydowałam się na zakup bo mam naprawdę wystarczająco dużo psów i kotów w domu (zwyczajnie brak mi czasu, nawet z moich kochanych szczurków zrezygnowałam po śmierci ostatniego…). Ale bezdomna fretka? No trzeba jej koniecznie pomóc!!!! Laughing
Przyjechało to coś w klatce dla papug (kontenerek koci zaczęło demolować więc zostało ,,przesypane” do klatki, przy okazji naruszyło też palec kierowcy Wink ). Czarne i jak się okazało niezwykle agresywne… Staliśmy nad tym czymś w 4 osoby i na prawdę nie wiedzieliśmy co to jest. Nie była to fretka. Fretki nie są tak duże Shocked I na pewno tak nie cuchną. A on (stwierdziliśmy że posiada jajka Laughing ) śmierdział STRASZNIE! Nie bardzo wiedząc co mamy począć rozpoczęłyśmy procedurę standardową czyli zadzwoniliśmy do weterynarza że mamy ,,coś” nie wiemy co ale chciały byśmy im to zawieźć na kastrację. I tak też uczyniliśmy. Obrazu dopełniał fakt że pojechałyśmy tam w tym w czym byłyśmy (nie było to nic czystego jako że miałyśmy spotkania 3-go stopnia z psami). Dodatkowo zostawiliśmy w lecznicy śmierdzące mięsko dla stwora (choć nie którzy sądzą że pachniało jak pasztecik).
Niestety jedyne co powiedział nam pan doktor to że jest to coś śmierdzącego ,,dusząco” i że nie jest to gryzoń (tyle to i ja wiedziałam Rolling Eyes ). Doszliśmy do wniosku że chłopak uciekł z pobliskiej fermy zwierząt futerkowych.
Stworek zwany dalej Smrodkiem, pozostał w lecznicy na kastrację i czipowanie (tak, tak…chłopak ma czipa i książeczkę zdrowia!).
I Kasia przywiozła mi Smrodka do domu. Tego samego dnia dostałam też większą klatkę co by się chłopak nie męczył. Na razie zamieszkał w tzw pomieszczeniu gospodarczym czyli pracowni plastycznej. Wypuszczony z klatki nie boi się ludzi absolutnie. Biega, wącha buty, cały czas sprawdza co robię. Ale w ogóle nie zna dotyku. Karmię go łyżką Wink Jedna ręka karmi, druga głaszcze. Najpierw się otrząsa i odskakuje przy najlżejszym pogłaskaniu. Na szczęście już zaczyna pomału akceptować to coś dziwnego co mu robię. Jak się zabierze do jedzenia to mogę go głaskać po całym grzbiecie. Ale po posiłku już mi na to nie pozwala. Ucieka do swojego koszyczka i wyciera pyszczek o sianko. klatkę czy co mu się nawinie Very Happy Jest po prostu PIĘKNY!
Żal mi tylko jak widzę u niego syndrom długotrwałego zamknięcia Crying or Very sad Ma czasem taką fazę: stoi przy prętach i chodzi dwa kroki w prawo, dwa w lewo i kołysze cały czas głową. Myślę że całe życie spędził w tak wąskiej klatce. Ale teraz będzie mu już tylko lepiej.
Jak kupimy normalną ,,fretkową” klatkę to zostanie przeniesiony do domu a tu będzę go wypuszczać. Na razie musi jeszcze trochę poczekać (m.in aż mój gołąb się wyprowadzi bo by mi go zjadł…).
No i najważniejsze: po kastracji prawie całkiem przestał rozsyłać  „norkowe zapaszki”!!! Very Happy Very Happy Very Happy Więc zwie się Fredzio (mimo że to najprawdopodobniej norka).

Fredzio swoją walecznością i niewątpliwie wyjątkowym intelektem wygrał życie!

A oto nasz mały bohater! 🙂

Fredzio przebywa w domu tymczasowym u Marty-Tuśki, ma się dobrze, za jakiś czas będzie szukał nowego domu.