Telefon zadzwonił niespodziewanie pózną porą.Zapłakana pani prosi o pomoc ,zabrakło jej środków na utrzymanie piwnicznych kotów,pyta czy mogę pomóc.Zdecydowałam zawiezc jej karmę i przy okazji zapytac ,jak wygląda sprawa sterylizacji jej podopiecznych.Podczas wizyty okazało się ,że problem tkwi nie tyle w braku pieniędzy na karmę dla kiciusiów,ile w tym,że Pani jest nękana przez sąsiadów,którzy nie widzą tego ,że ich sąsiadka jest samotna ,niepełnosprawna,i jedynymi jej przyjaciółmi są własnie koty.
Pani sama zrobiła im budki z materiałow ,które udało jej zdobyc bezpłatnie,częsc po prostu wzieła ze smietników.Budki są zrobione tak,na ile dała radę sama bez pomocy ,nie są może zbyt ładne,ale ciepłe ,mają nawet półeczki ,aby postawic na nich miseczki z wodą i karmą.Teren jest odgrodzony siatką,aby nikt tam nie wchodził i nie robił kotom krzywdy,są posadzone krzewy osłaniające budki i drzewka,mały ogródek skalny i ławeczka.I tu własnie tkwi problem,bo mimo ,że wygląda to wszystko dość ładnie,to jest notorycznie niszczone przez sąsiadów,ponieważ jest to nienormalne,aby koty miały ŁADNIE I CZYSTO!!!Faceci ocieplający blok zasypali wszystko gruzem i styropianem,zniszczyli budki,które pani ponownie odnowiła.Ludzie wrzucają przez siatkę smieci,ktoś dowcipny zasmarował kałem kłódkę.Pani mówi,że tak jest stale,nie ma dnia ,by życzliwi sąsiedzi nie dokuczali jej.Wrzucili jej na balkon zmarłego kota,opluwają drzwi.
Koty są czyste,zdrowe,zaszczepione,wysterylizowane,mają nawet obróżki przeciwkleszczowe.Nie jest ich wiele,stałych mieszkańców budek jest 5,czasem pojawia się nieznany wędrowiec,który zatrzymuje się na noc w budce.Pani ma klateczkę ,łapie koty które się pojawiają obce i wozi do lekarza ,sterylizuje.Ma 500 zł emerytury i nie jest jej łatwo,brakuje jej pieniędzy,sprząta groby i za sprzątanie w barze -pijalce bierze resztki mięsne dla kotów.
Tak są traktowani ludzie ,którzy pomagają zwierzętom-nic dodać nic ująć-oto kultura naszego narodu i szacunek dla drugiego człowieka,starego i niepełnosprawnego,samotnego…