W ostatnią sobotę pożegnaliśmy staruszkę Jadzię, jedną z naszych pierwszych podopiecznych, znaną chyba każdemu, kto kiedykolwiek „przewinął” się przez Fundację.
Jadzia trafiła pod skrzydła Fundacji w grudniu 2006 roku, czyli niecałe trzy miesiące po jej powstaniu. Już wtedy była w kiepskiej kondycji fizycznej – miała około 12 lat, była wychudzona i zaniedbana. Nikt nie wierzył, że przeżyje więcej niż kilka tygodni. Dlatego, gdy została już umieszczona w domu tymczasowym, każdy rok z następnych czterech lat jej życia wywoływał w nas coraz większy podziw dla jej woli istnienia.
Jadzię zapamiętamy jako dziarską, może nieco stetryczałą, staruszkę o zawadiackim wyrazie pyszczka i irytująco głośnym, wręcz raniącym bębenki w uszach, głosie 🙂 Będziemy też pamiętać jej cierpliwe znoszenie wszystkich zabiegów, jakie przez ostatni rok byliśmy zmuszeni dzień w dzień jej fundować. A kojarzyć nam się będzie już zawsze z ogromną wolą życia – większą i mocniejszą niż starość, choroba, ból i cierpienie.