5 grudnia po północy, wracając spod Tarczyna gdzie miał zamieszkać amstaff Stasio, znaleźliśmy tą psinę. psina leżała nieruchomo na poboczu, podczas gdy koło jego nóg co chwilę jeździły tiry. wszyscy przejeżdżali udając że nie widzą, my się zatrzymaliśmy. nigdy nie zapomnę tych wdzięcznych oczu wpatrujących się w nas. psiak był potrącony. bardzo możliwe, że uderzyła go jedna z tych ciężarówek, które przejeżdżały tuż koło nas gdy siedzieliśmy z psiakiem na poboczu. nawet nie zwalniały!… ale to nie wszystko – na szyi i wokół ogona był przewiązany sznurami…
psiak jakimś cudem doczołgał się na pobocze, nie wiem skąd on wziął na to siłę. na ulicy było pełno śladów krwi, ogon zakrwawiony, nos też, na łapach ślady krwi… NIEWYOBRAŻALNE
rekonstrukcja zdarzeń? my jak na razie mamy dwie wersje…
pierwsza jest taka, że ktoś go zostawił w lesie przywiązanego do drzewa z jednej strony za głowę, a z drugiej za ogon zostawił go żeby umarł!!… psiak się jednak zdołał oswobodzic i wybiegł na drogę szukać pomocy… w zamian otrzymał tylko uderzenie i ogromny ból
a druga… ktoś obwiązał go sznurami tak, żeby nie mógł się ruszyć, nie mógł uciec. unieruchomił go i zostawił na drodze… nie wiem jaka BESTIA mogłaby wpaść na taki pomysł, ale niestety dużo wskazuje, że mogło tak właśnie być. te sznury były wszędzie – na ogonie, szyi, tylnych łapkach… i to że ktoś go chciał celowo unieruchomić jest pewne. pewne jest to, że ktoś chciał jego śmierci… i prawie mu się udało.
udałoby mu się, gdybyśmy tamtędy przypadkiem nie przejeżdżali i gdyby na nasz telefon nie zareagowała niezastąpiona pani Krystyna z Emira. przyjechała szybciej niż mogło to być możliwe, zwłaszcza, że była kilkadziesiąt kilometrów od miejsca zdarzenia. nie wiem co by się stało, gdyby się nie zjawiła…
Bell, bo takie imię otrzymał, został zawieziony do kliniki sggw. diagnozę cytuję ze strony Fundacji Emir: strzaskana miednica oraz panewka kości biodrowej, uszkodzona przednia łapa, zranione oko; jest to skutek po uderzenia prawdopodobnie samochodu w prawy bok psa. Bell nie ma też kawałka ogona, ktłóry został zmiażdżony.
Bell z każdą godziną walczy o życie nie cierpi, bo dostaje stale środki przeciwbólowe. chce żyć… jest niesamowicie wdzięczny za uratowanie mu życia. dziewczyny z Emira mówią, że to pies, który bardzo kocha człowieka… jest pod stałą opieką weterynarzy i Fundacji EMIR.
tutaj: http://fundacja-emir.org/aktualnosci/bell.htm możecie poczytać o Bellu. strona jest uaktualniana.
podczas interwencji udało nam się zrobić kilka zdjęc komórką:
spętany sznurami (tego nie widać, ale sznur miał zaciśnięty bardzo mocno na ogonie, na szyi, był też przeciągnięty przez cały tułów)
jeśli stan Bella się ustabilizuje i psiak sam wstanie, zostanie przeprowadzona operacja. podejrzewam, że nie jedna… czeka go też ciężka rehabilitacja. na pewno sprawy będą się rozstrzygały na bieżąco, ale Bell JUŻ TERAZ potrzebuje naszej pomocy. potrzebuje naszych pozytywnych myśli, nadziei, ale także pieniędzy na dalsze leczenie, na operacje i na rehabilitację…
BARDZO PROSZĘ O WPŁATY NA KONTO FUNDACJI EMIR:
Bank Śląski O / Grodzisk Maz.
88 1050 1924 1000 0022 6878 6056
(w tytule: dla Bella)
DZIĘKUJEMY SERDECZNIE FUNDACJI EMIR i pani Krystynie za to, że ani przez chwilę nie zawahała się pomóc to dzięki niej Bell żyje.