O znalezionej na trasie suni owczarek niemiecki, której nie mogliśmy już pomóc…

Serdecznie dziękujemy Lecznicy Weterynaryjnej Lancet za ulgowe potraktowanie i znaczne obniżenie kosztów operacji suni.
——

Wczoraj z prośbą o pomoc zadzwoniła do nas pani Justyna, która na drodze znalazła wycieńczoną sukę owczarek niemiecki. Tak o niej nam napisała:

16-tego grudnia 2010 około godziny 19:30 na trasie Brzeziny Stryków (wyjazd z Brzezin ulicą Strykowską; bo jest jeszcze jedna trasa – większa, łącząca te miasta) we wsi Buczek w okolicy przystanku PKS znaleziono psa (suczkę) rasy Owczarek Niemiecki maści czarny podpalany w wieku około 2-3 lat. Pies nie ma identyfikatora chip, nie posiada też tatuażu w uchu. Temperatura w tym czasie sięgała około -15 st.C, a pies leżał na środku jednego z oblodzonych pasów ruchu w stanie skrajnego wyczerpania. Nie był w stanie stanąć na własnych nogach jednak wykazywał odruchy czucia, dotyku, bólu, był również przytomny i świadomy. Z pyska wydostawała się spieniona wydzielina wskazująca na to, że pies mógł biec długi odcinek drogi.

Wspomniana trasa jest ostatnio bardzo ruchliwa, gdyż jest jedną z krótszych dróg dojazdowych do autostrady w okolicy Strykowa. Przejeżdżały tamtędy liczne samochody, jednak nikt nie zainteresował się zaistniałą sytuacją i nie wykazał chęci pomocy. Jeden z przejeżdżających samochodów przejechał nawet tak blisko, że opony auta przejechały po pazurach przednich łap. Z pobliskich domostw otrzymałam informację, że pies nie jest znany w najbliższej okolicy i nie jest mieszkańcem sąsiednich posiadłości. Od Pani mieszkającej najbliżej zaistniałego wypadku otrzymałam kawałki materiałów, na które delikatnie wsunęłyśmy psa i w miarę delikatnie zapakowałyśmy do samochodu.

Pojechałam z psem do najbliższej niby całodobowej lecznicy w Brzezinach przy ulicy Waryńskiego 45. Lecznica była zamknięta na trzy spusty na drzwiach wystawiony numer telefonu do lekarza dyżurnego. Zadzwoniłam telefon nie odpowiadał. W końcu udało mi się połączyć z lekarzem. Przedstawiłam, że sprawa jest pilna prawdopodobnie pies z wypadku wymagający natychmiastowej pomocy. Dla lekarza najważniejsze było to czyj to pies i kto będzie za to płacił. Wzburzyło mnie to i prędko dodałam, że sprawy finansowe są w tym przypadku drugoplanowe, tu chodzi o życie, dodałam również aby nie martwił się ja zapłacę mimo, że nie wiem czyj pies. Lekarz stwierdził, że będzie za 20minut bo jest w terenie. Zapytałam czy w lecznicy są dostępne jakieś aparaty diagnostyczne. Lekarz stwierdził, że od aparatów jest inny lekarz, którego nie ma. Zakończyłam więc rozmowę i obrałam kierunek na Łódź około 25 km dalej.

Udałam się do lecznicy, w której zawsze leczę zarówno swoje zwierzęta jak i te, które los stawia na mojej drodze. Przypadków takich było bardzo dużo i zawsze w tej lecznicy uzyskałam profesjonalną pomoc. Droga była trudna dla mnie i dla psa, który nie wiedział co się dzieje. Dojechaliśmy, lekarze pomogli mi we wniesieniu około 40kg pieska i profesjonalnie zajęli się nim. Dostał solidną pomoc, najlepszą jaką byłam w stanie mu zapewnić. Pierwsza diagnoza to arytmia, migotanie przedsionków. Urazów narządów wewnętrznych nie stwierdzono. Pies został na noc.

Obecnie otrzymałam informację z lecznicy, że pies ma uszkodzony kręgosłup na wysokości ostatniego kręgu piersiowego. Krąg jest przesunięty i uciska rdzeń. Odbarczenie uciskanego miejsca jest możliwe drogą operacyjną. Operacja szacunkowo pochłonie koszt około 2.000zł oczywiście plus koszty hospitalizacji, przebywania w szpitalu itp. Prosimy o wsparcie finansowe.
Tak przedstawia się nasza historia.

Szybko podjęliśmy decyzję o sfinansowaniu leczenia i operacji suni – była to jedyna szansa na uratowanie jej życia. Zabieg odbył się natychmiast. Ale szczęśliwego zakończenia nie było. Na stole operacyjnym okazało się, że zmiany na kręgosłupie są zbyt zaawansowane. Sunia była tykającą bombą, której lada moment groziło uduszenie z powodu ucisku na rdzeń kręgowy. Jedynym humanitarnym rozwiązaniem była eutanazja…

Takie decyzje zawsze przychodzą nam z ogromnym trudem. Zwłaszcza, że tyle już zostało zrobione, by uratować suczkę. Nie miała nawet imienia, nie wiemy skąd się wzięła, jaką ma historię i kto był jej właścicielem…