Ofiary wojny na Ukrainie – już pod naszą opieką

untitled (4 of 12)18 kwietnia o 3 nad ranem przywieźliśmy do Łodzi piątkę naszych nowych podopiecznych – uchodźców z Ukrainy. Cztery psy i kot to ofiary działań wojennych. Porzucone przez dotychczasowych opiekunów i pozostawione na pastwę losu, ratunek znalazły w schronisku w Dniepropietrowsku. Jakimś cudem przeżyły wojnę, ale na każdym z nich wojna odcisnęła inne piętno.

Na Ukrainie życie bezdomnych zwierząt to piekło. To niewyobrażalne jak daleko posunięta jest obojętność, ale także okrucieństwo ludzkie w strefie wojny. W schronisku w Dniepropietrowsku przebywają zwierzęta z urwanymi kończynami, wypalonymi oczami. Trafiają tam psy zatrute, wciąż żywe po wybuchach petard włożonych do rożnych części ciała – do pyska, do odbytu. Ludzie uciekają ze swoich domostw, pozostawiając psy na łańcuchach bez jedzenia i bez możliwości ucieczki, by pilnowały gospodarstwa przed złodziejami tak długo, jak tylko uda im się przeżyć. Głodzą je celowo, by radziły sobie same. Dzieci trują kociaki, dorośli obcinają bezdomnym psom głowy.

Poprosiliśmy Marinę ze schroniska w Dniepropietrowsku, by wybrała dla nas takie zwierzaki, którym oni sami nie mogą pomóc. Takie, które mają najmniejsze szanse na adopcję czy nawet przeżycie. Poprosiliśmy o trudne przypadki, bo wiemy, że jesteśmy w stanie ich uratować. Nasi nowi podopieczni to:

Foxy. Miniaturowa drobinka po złamaniu kręgosłupa. Waży 3 kg (!), jest przeraźliwie wychudzona. Nie chodzi, ale próbuje pełzać. Po wstępnych oględzinach zaobserwowaliśmy brak czucia głębokiego i silne zaniki mięśniowe tylnych łapek. Prawdopodobnie jednak czuje, gdy się załatwia. Będzie potrzebowała wózeczka.
Nigdy dotąd nie widzieliśmy psa o spojrzeniu tak pełnym bólu i rezygnacji. Całkowicie poddała się nam, nie wiedząc, czy jesteśmy jej wybawicielami, czy oprawcami. Nie wiemy i nawet nie chcemy sobie wyobrażać, jakie piekło przeżyło to maleństwo.

Ehor. Przeżył piekło wojny. Porzucony przez opiekunów na Ukrainie, przejechany przez pociąg. W wyniku wypadku stracił stopy dwóch tylnych łap i ogon. Niemal wykrwawił się na śmierć.
Ehor to pies bezgranicznie zakochany w człowieku. Spogląda na nas z nieopisanym zaufaniem w oczach. Jest bardzo silny – mimo swojej niepełnosprawności próbuje chodzić normalnie, opierając się na kikutach. Będzie potrzebował protezy przynajmniej jednej stopy.
http://www.dryg.org.ua/forum/viewtopic.php?f=54&t=21738&p=47857&hilit=егорка#p47857

Hunky. Młodziutki, bardzo łagodny, uległy i kochający ludzi Hunky stracił łapę w działaniach wojennych na Ukrainie. Dotąd podopieczny schroniska w Dniepropietrowsku, gdzie niestety nie było możliwości zapewnienia mu takiej opieki, jaką potrzebuje.
Ma duże problemy z sercem i padaczkę, przeżył zapaść. Jest też bardzo wychudzony. Obecnie diagnozujemy jego przypadłość. To bardzo grzeczny i cierpliwy pacjent, który pokornie znosi wszelkie zabiegi. Wciąż na świat patrzy przeraźliwie smutnymi oczami.
https://www.facebook.com/media/set/?set=a.850688194973348.1073742113.298318740210299&type=1

Karim. Pomimo młodego wieku już stracił wzrok. Nie widzi kompletnie nic, ale ma znakomite wyczucie przestrzeni. Radzi sobie nadzwyczaj dobrze. Jest bardzo aktywny i ciekawy świata. Poznaje go na swój sposób. Najbardziej nie lubi izolacji, zamknięcia i bycia zdala od człowieka. Z całych sił łaknie bliskości drugiej osoby.

Bolek. Do schroniska w Dniepropietrowsku trafił ze złamaną łapą. Nie znamy szczegółów tego złamania, ale łapa została amputowana. Kotek był wychowany w domu, jest bardzo przyjacielski i łagodny. Wczoraj trząsł się jak osika, ale mruczał przy każdym dotyku. Jest jeszcze bardzo młody – ma około roku. 

 


Ehor, Foxy, Karim, Hunky i Bolek zostali uratowani przez nielicznych dobrych ludzi, którzy jeżdżą do strefy działań wojennych i ratują zwierzęta, narażając swoje życia. Obserwujemy ich działania, jesteśmy z nimi w kontakcie od kilku tygodni i wiemy, że sami sobie nie poradzą. Namawiamy was – wolontariuszy organizacji pro zwierzęcych, czy prywatnych obrońców zwierząt, by wspierać ich w tej wojnie z okrucieństwem. Jeszcze kilkanaście lat temu w naszym kraju było podobnie…