Potwornie zaniedbane berneńczyki – zbiórka na leczenie

Los tej pary berneńczyków był przesądzony. Miały zgnić w ciasnej klatce, gdzie mieszkały od szczeniaka – w swoich odchodach, wydzielinach i larwach much. Taki los zgotował im człowiek, który kupił je, zamknął, doprowadził do stanu totalnego zaniedbania… i tu zwrot akcji. Człowiek umarł, psy zostały i stał się cud, bo znalazły się osoby, które zabrały je z miejsca kaźni. A potem to już poleciało.

Dopiero w gabinecie, w zamkniętym pomieszczeniu zrozumieliśmy, jak bardzo upodlone zostały. Smród rozkładu odparzonych tkanek, starej ropy z uszu, łoju oblepiającego skórę i sierść… Coś, czego nie da się opisać słowami, czego zdjęcia nie oddają… czego nawet my nie znaliśmy.

A teraz wyobraźcie sobie ich psychikę. Niemal od urodzenia zamknięte, bez możliwości wybiegu, nie znające trawy i poczucia wolności. Po wyjściu z samochodu nie wiedziały, co ze sobą zrobić, tak bardzo cieszyły się, że wyszły na zewnątrz, widziały ludzi. Ciekawość świata była silniejsza niż strach.

Cała historia w tekście zbiórki:
BLIK: