Przemysłowa część Łodzi, a właściwie to już przedmieścia. Bardzo ruchliwa trasa w stronę Warszawy to idealne miejsce na wyrzucenie psa, który – jeśli nie zakończy życia pod kołami samochodu – znajdzie sobie schronienie w pobliskim lesie. Tak też musiało być i tym razem, choć do końca nie przypuszczaliśmy, że te psy nie mają opiekunów.
Dwie suczki obserwowaliśmy od jakiegoś czasu. Jedna z nich – mała ruda wyglądała na ciężarną, a na jej brzuchu dostrzegliśmy duże guzy. Duża biała suka w typie goldena z kolei miała prawdopodobnie cieczkę i chudła w oczach. Pracownicy pobliskich zakładów przedstawiali nam różne wersje – według tej najpopularniejszej psiaki miały mieszkać na tym terenie od wielu miesięcy i należeć do właścicieli zakładów. Twierdzono też, że na miejscu były już kontrole organizacji pro zwierzęcych, które nie wykazały żadnych uchybień jeśli chodzi o opiekę nad psami. Rzeczywiście – na miejscu była duża buda i miski. Jednak próbując ustalić, dlaczego psy biegają luzem tuż przy jezdni, stanowiąc niebezpieczeństwo dla siebie, jak i dla kierowców, ostatecznie dowiedzieliśmy się, że nikt się do psiaków nie przyznaje. Psy były niczyje.
Mieliśmy gotowe dwa miejsca w boksach. Tylko dwa – na obi suczki, które na miejscu spotykaliśmy przy każdej naszej wizycie. Pojechaliśmy po obie suczki, a wróciliśmy… z trzema psami. Pasażerem na gapę okazał się bardzo miły owczarkowaty pies, który koczował razem z suczkami na trawniku. Psiaki były zaprzyjaźnione, oglądały się na siebie. Były trochę nieufne, ale bardzo głodne, dzięki czemu udało nam się je odłapać.
Mamy teraz o trzy psy więcej. O ile jednak owczarkowaty psiak jest w dobrej kondycji, to suczki niestety wymagają leczenia i rekonwalescencji. Ruda faktycznie ma guzy na brzuchu, o których jeszcze nie wiemy, czy to przepuklina, czy też nowotwór. Wygląda też na ciężarną. U białej suki także zauważyliśmy sporego guza przy sutku. Do tego jest mocno niedożywiona i osłabiona.
Na razie próbujemy obie suczki odkarmić i doprowadzić do lepszego stanu psychicznego. Póki co, są mocno wycieńczone i przestraszone, zwłaszcza ruda sunia. Obie dziewczynki wymagają interwencji chirurgicznej w związku z guzami, a także pilnej sterylizacji, by uniknąć urodzenia ewentualnego miotu. Potrzebujemy Waszej pomocy.
Każda wpłata będzie miała dla nas znaczenie, ponieważ nie od dzisiaj wiadomo, że z finansami u nas bardzo krucho. Koszt dwóch koniecznych zabiegów sterylizacji + prawdopodobnie i usunięcia guzów i zrobienia badań to przynajmniej 500 zł. Ale nie tylko środki finansowe są nam potrzebne, a także dobra i kaloryczna karma, dzięki której doprowadzimy zagłodzone suczki do lepszego stanu. W tej chwili wykorzystaliśmy już wszystkie nasze zapasy karm z wyższej półki – w końcu nasi podopieczni zjadają około 12 kg dziennie… A tym psiakom potrzebna jest naprawdę dobra karma – pełnowartościowa, kaloryczna, więc z dużą ilością białka i śladową ilością zbóż.
Bardzo gorąco prosimy Was o pomoc. Pracujemy nad psiakami, by nauczyć ich na nowo ufać człowiekowi, ale należy również zająć się stanem ich zdrowia, a w tej kwestii sami sobie nie poradzimy. Jeśli zechcecie wesprzeć Roki, Biankę i Pesto – psiaki ze zdjęć poniżej, pamiętajcie o możliwości wpłaty na nasze konto:
FUNDACJA NIECHCIANE I ZAPOMNIANE – SOS DLA ZWIERZĄT
BANK PKO BP
Nr konta: 22102034080000490201742246
z dopiskiem „Roki, Bianka i Pesto”
Tutaj przeczytacie więcej o możliwości wsparcia finansowego naszej Fundacji, a w sprawie pomocy rzeczowej, w tym wypadku zakupu karmy, możecie pisać na adres pomoc@fniz.pl
A tak wyglądały psiaki na „starych śmieciach”: