Burek
- Płeć: pies
- Rozmiar: średni
- Rasa: bukiet kwiatowy
- Rok urodzenia: 2005
Buruś został znaleziony przy drodze w stanie fatalnego zaniedbania. Z informacji przekazanych przez przejezdnych wiemy, że leżał w tym miejscu na mrozie co najmniej od kilku dni. Do przychodni trafił dosłownie w ostatnim momencie.
Był przeraźliwie chudy, ale jego rzeczywisty stan naszym oczom ukazał się dopiero po wygoleniu splątanej sierści. Wystające kości biodrowe nie pozwalały mu się wygodnie ułożyć. Od wielu lat miał zaniedbaną sierść i skórę pod nią – te zaniedbania zostawiły blizny widoczne do dzisiaj. Burek miał chorą wątrobę i zaawansowaną anemię. Okazało się też, że niedowidzi i nie słyszy.
Dzięki pomocy naszych kochanych darczyńców szybko wyposażyliśmy Burka w zapas karmy weterynaryjnej na wątrobę oraz leki wspomagające jej pracę. I efekty tej diety widać już dzisiaj. Wyniki krwi są coraz lepsze, kondycja Burka nieporównywalnie różni się od tego, co zastaliśmy tuż po jego znalezieniu.
To już inny pies. Zwarty i gotowy do adopcji czeka na Malowniczej aż ktoś pokocha go takim jaki jest. A uwierzcie nam – przy bliższym poznaniu Burka nie sposób go nie pokochać.
20.05.2015
„Cud, na który nasz Buruś pewnie nawet nie liczył. W niedzielę ten schorowany staruszek poznał panią Ewę, swoją nową rodzinę i dom, w którym dożyje ostatnich swoich dni w szczęściu i miłości.
Buruś trafił do nas w stanie niemal agonalnym. Kilka godzin dzieliło go od śmierci z wygłodzenia, wyziębienia i osłabienia organizmu. Ile przeszedł w ciągu swojego kilkunastoletniego życia, wie tylko on. A my już prawie pogodziliśmy się z faktem, że Buruś zostanie u nas do końca, aż tu nagle – cud.
Jak to w życiu, okazało się, że nie wszystko jest tak różowe. Buruś okazał się bardziej schorowany niż nam się wydawało. Pani Ewa od razu wzięła się za jego badania i leczenie i niestety okazało się, że Burka toczy nowotwór. Znaleziono guzy w przełyku i w płucach. Rokowania niepomyślne. A my nic nie zauważyliśmy – żadnych duszności, żadnych objawów wskazujących na nowotwór. Wyniki krwi prawie w normie. Leczyliśmy wątrobę nie wiedząc, że to jeden z mniejszych problemów Burusia…
Morał z tego taki: choć staramy się chuchać i dmuchać na naszych podopiecznych, zwłaszcza seniorów, wciąż nie jesteśmy w stanie zastąpić im opiekuna. Często spotykamy się z opiniami, że w naszym ośrodku jest niemal jak w domu. A jednak, różnica jest kolosalna. Burek jest na to najlepszym przykładem.
Bijemy się w pierś, że nie wiedzieliśmy, jak bardzo jest chory. To dla nas ogromna nauka na przyszłość, ale prosimy i was – potencjalnych opiekunów o wyciągnięcie wniosków z tej historii. To WY jesteście im potrzebni. Wy i wasza opieka, której my naszym podopiecznym w takim stopniu nigdy nie zapewnimy.
O stanie Burka będziemy jeszcze informować. Prosimy o ciepłe myśli w jego kierunku, a także o pozytywne fluidy w kierunku pani Ewy, która już Burka pokochała i jeszcze nie jest gotowa na to, by go stracić…”