Minuty dzieliły ją od śmierci z wychłodzenia – kotka konała na oczach mieszkańców


Dzisiaj w godzinach południowych otrzymaliśmy zgłoszenie o umierającym kocie przy ul. Brackiej w Łodzi. Osoba zgłaszająca podejrzewała, że zwierzę może być ofiarą wypadku samochodowego lub otrucia. W ciągu kilkunastu minut udało nam się dotrzeć na miejsce – jak się później okazało, zdążyliśmy w ostatniej chwili.

Kot leżał nieruchomo na trawniku niedaleko jezdni, był cały mokry i ubłocony, miał drgawki i prawie nie reagował na żadne bodźce. Udało mu się jedynie cicho jęknąć podczas zawijania w koc, co świadczyło, że był jeszcze przytomny, ale bardzo słaby.

Mimo, że do lecznicy dojechaliśmy w ciągu kilkunastu minut, kot był już prawie w stanie agonalnym. Przy próbie zmierzenia temperatury okazało się, że jest poza skalą termometru, czyli poniżej 32 stopni…

Kotka, jak później sprawdziliśmy, natychmiast została obłożona termoforami z gorącą wodą, przykryta kocami i podłączona do pompy infuzyjnej. Już po około dwóch godzinach udało się jej zmierzyć temperaturę.

Wciąż czekamy na ustabilizowanie się jej stanu, który jest bardzo ciężki, jednak powoli się poprawia. Jeszcze nie wiemy, czy kotka uległa wypadkowi, zatruła się czy zachorowała – będzie można to ustalić po unormowaniu jej funkcji życiowych. Czekamy na wieści z lecznicy, gdzie walczy o nią pani doktor i jej asystentki.

Nie ma wątpliwości, że ratunek dla kotki, roboczo nazwanej przez nas Bratką, przybył w ostatnim momencie. Jej stan sugeruje, że leżała tak już kilka godzin, być może całą noc. Znaleźliśmy ją półtora metra od chodnika, tuż przy śmietniku, gdzie nie sposób jej nie zauważyć.

Pomoc przyszła w ostatniej chwili, a nie stałoby się tak, gdyby nie pani, która widząc kotkę pobiegła do domu i zawiadomiła nas o jej stanie. Mamy jednak świadomość, że gdyby ktoś z mieszkańców zareagował wcześniej, kotka miałaby dużo większe szanse na przeżycie.

Trzymamy kciuki za Bratkę.