Kto zrzucił psa z nasypu autostrady? Interwencja przy wjeździe na A2

image003Dzisiejsza popołudniowa interwencja z wjazdu na autostradę w podłódzkim Strykowie. Ten pies znalazł się w miejscu, do którego nie mógł dostać się inaczej jak tylko z góry. Musiał spaść z około 10-metrowego nasypu autostrady. Świadkowie zdarzenia twierdzą, że ktoś mu pomógł. Nie wiadomo jednak, czy ktoś go zrzucił, czy wypchnął z samochodu.

Miejsce, w którym się znalazł, było z każdej strony ogrodzone mocną siatką. Psiak wycieńczony, odwodniony, połamany. Długo leżał na słońcu, początkowo w ogóle nie było z nim kontaktu do momentu, gdy otrzymał płyny dożylnie. Nazwaliśmy go Uszatek, by w życiu zaznał tyle samo szczęścia, ile nasz kiedyś fundacyjny Uszuś.

Relacja z interwencji w Łódzkich Wiadomościach Dnia

Stwierdzono u niego poważne złamanie miednicy, całkowity brak czucia w tylnej łapce, spowodowany uciskiem kości miednicy na nerw. Uszatek w piątek przebył pierwszy zabieg plastyki napletka, który uniemożliwiał mu załatwianie się. Psiak posikiwał, co mogło być przyczyną tego, że ktoś go porzucił. Jeśli zabieg się powiedzie i Uszatek zacznie załatwiać się, za kilka dni odbędzie się kolejna, znacznie trudniejsza i bardziej ryzykowna operacja, czyli składanie miednicy. Wtedy też okaże się, czy łapka będzie do uratowania, czy też będzie trzeba ją amputować. Jesteśmy dobrej myśli, ale musimy zdawać sobie sprawę z tego, że jeśli plastyka napletka się da rezultatów, Uszatek nigdy nie będzie żył normalnie, będzie też narażony na ciągłe infekcje pęcherza i życie w ciągłym bólu. Jego losy wciąż stoją pod znakiem zapytania…

Uszatek jest  młody, wychudzony, zaniedbany… ale o bardzo pokornym charakterze. Trzymajcie kciuki za Uszatka. Jest niesamowicie łagodnym i pokornym psem, ale ktoś wyrządził mu wielką krzywdę, a on chyba wciąż nie może o tym zapomnieć. Jego spojrzenie jest pełne bólu i obojętności, ale mamy nadzieję szybko to zmienić.

Link do zdjęć Uszatka po pierwszym zabiegu – dzięki uprzejmości Kliniki Braci Mniejszych.

Serdecznie dziękujemy redaktor Kasi Pawlinie, która na miejsce ściągnęła media, policję, no i nas, a także lek. wet. Karolinie Wieraszce z Przychodni Weterynaryjnej Na Złotnie – za to, że zawsze jest w pogotowiu, a nasi podopieczni zawsze mogą na nią liczyć.